Miłość Zakazana cz.XI
Szkoła
a dokładniej gimnazjum to miejsce do nauki i rozwoju dla przyszłych pokoleń.
Ta, jasne. Ciężko jest się skupić będąc z kimś takim w klasie. Na każdej lekcji
ON odwraca moją uwagę od otaczającego świata. Dość często JA staje się JEGO
szpiegiem na przerwach. Wiem o nim wszystko. Co mi potrzebne. Imię i nazwisko,
zainteresowania, potrafię go całego opisać, wiem w co lubi grać a w co nie,
wiem co lubi jeść a co nie, co pije i na co ma uczulenie. Wiem o nim wszystko.
Jaki jest dla przyjaciół i dla wrogów. Ja wiem o nim wszystko, ale on o mnie
nic. Cholera, zawsze miałem to pieprzone szczęście. Czasami miałem wrażenie na
lekcji, że na mnie spogląda ale to niemożliwe. Jest ode mnie wyższy o głowę
więc siedzi w ostatniej ławce. Ja siedzę dwie przed nim ale w drugiej strony
klasy. Więc spokojnie mogę na niego patrzeć na lekcji. Wygląda to jakbym
patrzał przez okno. Aktualnie siedzę na pierwszej lekcji i słucham. Rzadko to
robię.
-A
więc, kto gra na jakimś instrumencie?
Zapytała
nauczycielka. Odruchowo spojrzałem na Aidena, albowiem tak miał na imię obiekt
moich westchnień. Podniósł rękę? Na czym gra? Ja też uniosłem, no cóż najgorszy
nie jestem. Pani zaczęła się pytać każdego na czym gra. Były różne odpowiedzi:
flet prosty, poprzeczny, perkusja, trójkąt(wyczyn -_-), wiolonczela, harfa,
skrzypce, trąbka, klarnet, znalazła się nawet gitara basowa. Przyszła pora na
obiekt mych wzdychań.
-Ja?
Gitara elektryczna. Czasami akustyczna lub klasyczna.
-A
ty Minoru? Na czym grasz?
-Hmm?
Przepraszam, zamyśliłem się. Gram na gitarze: klasycznej, akustycznej, basowej
i elektrycznej, na pianinie lub fortepianie. Czasami na skrzypcach ale obecnie
nie posiadam ich.
Chyba z pół klasy gwizdnęło z podziwu. Moje marzenie także.
Powiedział nawet coś pod nosem ale nie dosłyszałem. Z tego co umiałem wyczytać
z ruchu warg to było coś w rodzaju „wow, nieźle. Też bym tak chciał”.
Zazdrościł mi? =3= moje słodkie, jak będziesz chciał to cię nauczę! Boże moja
wyobraźnia sięga zenitu O_O. Nauczycielka poprosiła mnie abym coś zagrał na
pianinie, które na moje nieszczęście stało w klasie. Podszedłem do pianina i
obeznałem się ze znanymi mi nutami. Z głębin pamięci wyciągnąłem znany mi
bardzo i lubiany przeze mnie kawałek „requiem for a dream”. Zacząłem powoli go
grać. Wczułem się po chwili i już nie myślałem o tym, że ON na mnie patrzy.
Grałem go spokojnie i bez stresu (tak jak gościu tutaj http://www.youtube.com/watch?v=l8zoqWa9RsE
). Kiedy skończyłem
usłyszałem ciche brawa, które przerodziły się w głośne oklaski a nawet gwizdy.
Byłem wzruszony, kiedy zobaczyłem, że nawet Aiden mi klaszcze. Uśmiechnąłem się
głupkowato i usiadłem na miejsce.
-Ludzie to nie było aż takie trudne, nie przesadzajcie.-wydukałem.
-Jak to nie?- odezwał się Lucas, najlepszy przyjaciel
Aidena- Nawet ja bym tak nie potrafił a uczę się już od dobrych pięciu lat. Jak
ci się to udało? Ile już się uczysz grać, co?
-Ze dwa lata na pianinie, półtora na fortepianie.
-Co?!
I nagle wszyscy się zdziwili. No co? To był mój pierwszy
dobrze zagrany cover, uczyłem się go bite dwa miechy. To samo powiedziałem
klasie ale mi nie uwierzyli. Jak można się takiego utworu nauczyć w dwa miechy,
pytali. Yyy, normalnie?
-To niemożliwe. Jak mi powiesz, że umiesz to też na gitarze
to cię po prostu uduszę. Aiden słyszałeś?
-Tak mój drogi, słucham głośnej muzy na słuchawkach ale
głuchy nie jestem. To co, umiesz na gitarze?
-U-umiem ale potrzebuje elektrycznej. I nie będzie to
normalna wersja tylko heavy metalowa.
-Dobra poczekaj-to był Lucas- zaraz przyniosę. Panią można?
Nauczycielka pokiwała głową. Ja zacząłem wyciągać mój
notatnik w którym miałem chwyty.
-Ale potrzebuje pomocy.
-Ja ci pomogę. Skoczę tylko po moją gitarę.
Kiwnąłem głową. To mój wymarzony powiedział po czym wyszedł
a ja cierpliwie poczekałem na moją gitarę. Kiedy ją dostałem sprawdziłem czy
jest dobrze nastrojona za co zostałem ofuknięty przez Lucasa. A jego kolega z
ławki zaczął się śmiać. Był to bardzo przystojny rudzielec imieniem Rafael.
Razem z Lucasem i Aidenem mają ponoć zespół ale szukają wokalisty. Kiedy
przyszedł czarno włosy wręczyłem mu jego chwyty i pokazałem kiedy on gra.
Zacząłem. Grałem zupełnie jak on: http://www.youtube.com/watch?v=uMVoUHi0J1Q
. Wczułem się. Kiedy skończyliśmy wszyscy bili nam brawa a Lucas podszedł i
zaczął udawać, że mnie dusi na co ja zacząłem się śmiać.
-Jak można w dwa miechy tak grać!? Ludzie no nie dobijajcie
mnie! Gdzie i kto cię uczył ale już mi tu gadaj.
-Sam się uczyłem, trochę z filmików na youtube, hehe.
Zaśmiałem się głupkowato co on skitował załamaniem rąk.
-Że niby jak? Sam? Czegoś takiego? JAK!?
-Yyy, normalnie? To nie było trudne. Na gitarze elektrycznej
umiem jeszcze Vivaldi, cztery pory roku. Najlepiej idzie mi jesień nie chwaląc
się, heh he.
Złapałem się za tył głowy i podrapałem. To nie było takie
trudne, co oni gadają?
-Naucz mnieeee!
Co? Że ja miałem nauczyć jego? To on grał w zespole nie ja.
Pewnie umiał wiele utworów których ja nie umiałem. No ale co? Zgodziłem się.
-YEEAAA!!!!! Moim nauczycielem będzie mistrzunio!
-Co? Ej no nie. Jaki mistrzunio? Że niby ja? Nie przesadzaj,
to że ktoś umie parę utworów nie oznacza od razu, że jest mistrzunio.
Cała klasa zaczęła się śmiać. Byłem nieśmiały i znajdowałem
się w dziwnej sytuacji. Od totalnego upokorzenia uratował mnie dzwonek. Lucas
wziął mnie pod ramie i wypytywał mnie o godzinę, datę, gdzie. O wszystko. Zgodziłem
się aby w sobotę przyjechać do niego o trzynastej. Mieliśmy siedzieć u niego w
piwnicy gdzie mają swoją „bazę wykładniczą” jak to nazwał Rafael. Szedłem ramię
w ramię z Aidenem i byłem cały bordowy. Boże święty! ON to wszystko słyszał! Po
ostatniej lekcji Lucas zaoferował mi, że mnie podwiezie. Powiedziałem, że mam
jeszcze jedno kółko więc skitował to zwykłym „do jutra”. Kiedy się odwróciłem
wpadłem na NIEGO. Czy on musiał tam stać? Stałem się jak na zawołanie bordowy
na twarzy.
-Jakie kółko jeszcze masz?
-G-gry na p-pianinie. Pomagam szóstoklasistom. Muszę iść.
-Mogę ci pomóc? Albo ewentualnie posłuchać? Potem cię odwiozę jasne?
-Mogę ci pomóc? Albo ewentualnie posłuchać? Potem cię odwiozę jasne?
-Nie! Znaczy, nie dziękuje dam sobie radę.
-Proszę!
Zrobił te słodkie oczka i śliczny uśmieszek. Jak tu im odmówić?
Poszliśmy do klasy, on usiadł na samym końcu i przysłuchiwał się. Po skończonej
lekcji poszliśmy na parking gdzie stał jego motor.
-O nie.
-Co się stało? Boisz się?
-Głupi, jasne, że nie. Nie o to mi chodziło. Zapomniałem chwytów
do gitary a miałem ćwiczyć jeden utwór, zaraz wrócę.
-Dobrze, poczekam w tej nieskończonej ciszy w samotności
zżerającej mnie od środka!
Idiota. Ale i tak go kocham o czym on nigdy się nie dowie. Roześmiałem
się i pobiegłem do klasy, w której odbywały się zajęcia. Dostałem wcześniej
klucze od nauczyciela więc spokojnie weszłem do środka i złapałem kartki z
chwytami po czym wybiegłem prędko aby nie czekał na mnie. Kiedy byłem już na
parkingu spotkałem moich prześladowców. Dzisiaj ich nie spotkałem więc się nie
zdziwiłem.
-O, witaj Minoru, jak tam moje pieniądze? A co tutaj masz?
Wyrwał mi kartki z rąk po czym przeczytał słowa znajdujące
się na nich. Muszę jeszcze napomknąć, że ta piosenka była mojego autorstwa więc
wiadomo o czym lub raczej o KIM była.
-„Jego piękne kruczoczarne włosy lśnią w świetle księżyca, a
złote oczy błyszczą niepohamowaną rządzą spoglądając na mnie śpiącego”. Co to
za chłam? Lepsze napisałby mój brat w przedszkolu!
Wszyscy zaczęli się śmiać, a ja starałem się odzyskać moją
piosenkę. Niestety, byli wyżsi. Słyszałem komentarze typu: „O kim to?” „To
twoje marzenie?” „Chciałbyś aby ktoś cię przeleciał?” „Ja to z chęcią zrobię!”
i tym podobne.
-Co tu się dzieje? Minoru, coś się stało?
Był to
obiekt z mojej piosenki. Jeśli on by dostał te kartki to bym się chyba załamał.
Wszyscy nagle ucichli. Co się stało? Czyżby się go bali? Ale przecież tego nie wykorzystam,
o nie nie. Podszedł do kolesia, który akuratnie miał kartki i mu je zabrał
następnie pociągnął mnie w stronę motoru. Popatrzałem tylko kątem oka jeszcze
na chłopaków, byli o rok od nas starsi i bali się jego? Nieważne, ważne, że nie
dostałem w twarz za brak pieniędzy. Dał mi kask i usiadł przede mną a ja
objąłem go w pasie. Nie dlatego, że od zawsze chciałem to zrobić, ale dlatego,
że się cholernie bałem. Ruszył wraz z piskiem opon stając dęba. Jego chyba
poryło!? Nie widzi, że ja się boję i przez to jeszcze bardziej go do siebie
tulę? A może właśnie o to mu chodziło? Zacząłem się do niego drzeć aby zwolnił.
Zarąbiście mnie słuchał. W końcu dojechaliśmy do jakiegoś domu. To był chyba
jego bo wstał i wziął plecak, każąc mi poczekać. Już po chwili wrócił i spytał
się mnie gdzie mieszkam. Powiedziałem mu jak dokładnie tam dojechać a on ruszył
w taki sam sposób jak przed szkołą. Pod moim domem powiem mu coś o tym jak
rusza, nie ma przebacz. Po chwili dojechaliśmy. Zsiadłem i odebrałem od niego
mój plecak i kartki z chwytami. Kiedy już miał ruszać podszedł do mnie i
szepnął mi na ucho...Hahaha! Jestem wredna XD jutro albo później bęzie następny ale narazie nie mam napisanego i dobrze stworzonej akcji. Więc do jutra! :D
Ty zła, zła istoto przerwać w takim momencie Foch nie MEGA FOCH . Ale rozdział i blog super :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! *dumna* Wiem jestem zua ale rozdział się pisze XD obiecuje, że będziecie zadowoleni. w następnym będzie się działo.
Usuń