Miłość Zakazana cz. XIX
-Błagam
cię nie mów nic Lucasowi. On mnie znienawidzi, wyrzuci z domu, zerwie wszelki
kontakt! Ja tego nie przeżyję Minoru. Budzę się codziennie z nadzieją, że to
się nie wyda. Błagam, nie mów mu.
Nie
mogłem nie ulec. Wyszedłem powolnym krokiem z pokoju nic nie mówiąc. Przy
samych drzwiach krzyknąłem na całe gardła do Lucasa, że Kanoki go kocha.
Obejrzałem się na chłopaka i jasno mogłem stwierdzić, że zanim wpadnie tutaj
którykolwiek, ja będę martwy. Szarooki podszedł do mnie spokojnym krokiem i
złapał mnie za ramię pchając w stronę łóżka. Przestraszyłem się. Co on chce
zrobić? Rzucił się na mnie i przygwoździł mnie do łóżka za ręce. Trzymał je
jedną ręką, drugą szukając czegoś w szufladzie. Chyba znalazł bo uśmiechnął
się. Po chwili wiązał moje ręce do framugi łóżka. Teraz to się bałem. Kiedy
skończył podszedł do biurka i z piórnika wyciągnął żyletkę. Co on chce zrobić?
-Dlaczego
to zrobiłeś? Będziesz cierpiał tak jak ja teraz. Sprawię, że ten twój chłopak
cię zostawi. Sprawię, że będziesz ohydny i nikt cię nie będzie chciał.
Usiadł
na mnie okrakiem i zakneblował mi usta. No gdzie są te tłumoki kiedy ich
potrzeba?! Przybliżył rękę z żyletką do mojej twarzy, z jego twarzy nie mogłem
wyczytać żadnych emocji. Zacząłem kręcić przecząco głową z nadzieją, że to tylko
sen. Niestety pomyliłem się. Poczułem na policzku piekący ból a po chwili i
jakąś ciecz. Poczułem także brak zahamowania co do moich spodni. Wykreślił na
moim policzku szramę od oka po brodę. Kiedy skończył ściągnął mi spodnie wraz z
bokserkami. Zostałem w samej koszulce, którą jak na zawołanie podwinął mi aż
pod brodę. Patrzałem na niego ze strachem. Wziął i położył sobie moje nogi na
ramionach. Chyba nie ma zamiaru… Nie dokończyłem myśli a poczułem piekący ból
zaraz przy wejściu do odbytu. Wygiąłem kręgosłup w łuk od bólu. Po chwili
poczułem takie same szarpnięcia na biodrach od zewnętrznej i wewnętrznej
strony, na podbrzuszu i brzuchu, na klatce piersiowej i nogach a także na
plecach. Cały się trząsłem nie tyle co z zimna czy bólu a ze strachu. Strachu o
to, co zaraz zrobi. Odwrócił mnie na brzuch i złapał mnie w pasie przyciągając
do siebie. Klęczałem teraz do niego tyłem z rękoma przywiązanymi do łóżka.
Kiedy zaczął napierać na moje wejście palcem jednej ręki, drugą mnie
odkneblował.
-Błagam
cię, Kanoki, wszystko odkręcę. Tylko mnie puść a naprawię wszystko. Obiecuję.
Tylko nie rób nic nie… ach. Ach! Nie! Kanoki. Aaa…!!
Poczułem
jak napiera na moje wejście z całej siły. Bolało, najgorsze było to, że jeszcze
nie doszedłem do siebie po tym co było w nocy. Ale teraz było gorzej. Z Aidenem
był to przyjemny ból bo on użył nawilżacza. A Kanoki nawet śliny nie użył.
Pociekły mi łzy a na biodrach poczułem krew, która najwyraźniej nie pochodziła
od ran żyletką. Zaczął wychodzić i wchodzić we mnie z coraz większym naciskiem
i coraz szybciej. Bolało strasznie, błagałem aby przestał, że ja wszystko
naprawię i powiem, iż to był żart.
-Proszę,
Kanoki. Jeśli teraz prze… ee! staniesz to ci wybaczę i nic im nie powiem!
Obiecuję tylko błagam. Przestań!
Zatrzymał
się na chwilę i wyszedł ze mnie. Miałem nadzieję, że odpuścił, rozwiąże mnie,
pomoże się umyć i przeprosi. Jakże się myliłem. On tylko odwrócił mnie do sobie
przodem i położył moje nogi sobie na
ramionach. Wszedł we mnie z wielką siłą nie zważając na błagania. Po kolejnych
próbach wybłagania wolności stanął. Zaczął mnie całować po ustach. Zacisnąłem
mocno wargi i nie chciałem go wpuścić językiem do ust. W końcu zaczął na nowo
mnie pieprzyć więc byłem zmuszony otworzyć usta. On sprytnie wykorzystał moment
i wdarł się do nich i zaczął badać wnętrze zachłannym językiem. Odsunął się ode
mnie jeszcze na chwilę aby przekazać mi, że jeżeli spróbuje go ugryźć to
zerżnie mnie jak psa. To można było jeszcze gorzej to zrobić? Nagle poczułem,
że dochodzi, albowiem jego członek stał się większy przez co jeszcze bardziej
bolało. Oderwał się ode mnie w końcu.
-Błagam
Kanoki, nie we mnie. Wyjdź ze mnie, błagam.
Moje
prośby w ogóle nie zostały wysłuchane. Jakbym mówił do ściany. Nagle poczułem
jak dochodzi, we mnie. Potem opadł na moje posiniaczone i pokaleczone ciało.
Kiedy uspokoił oddech wyszedł ze mnie a ja poczułem jak jego sperma wypływa ze
mnie. Położył się obok i mnie rozwiązał. Odsunąłem się od niego na ile
pozwalało mi ciało.
-Nie
płacz mi tu teraz. Też cię błagałem, ale ty miałeś mnie gdzieś. Chcesz się
wykąpać?
Byłem
zdziwiony jego zachowaniem ale faktycznie, miał rację. Błagał mnie abym nie
mówił nic Lucasowi a ja miałem go głęboko. Najpierw w przenośni a potem
dosłownie. Tylko dlaczego chłopaki nie słyszeli moich krzyków? Nie ważne.
Kiwnąłem lekko głową na znak, że chętnie wezmę kąpiel.
-Ale…
musisz mnie zanieść. Sam nie dojdę.
-To
zrozumiałe. Tylko musisz się uspokoić. Przepraszam. Nie chciałem tak
zareagować. Jestem zbyt agresywny i to chyba nie przynosi dobrych skutków.
Wybaczysz mi czy już za późno?
Byłem
zdziwiony. Przeprosił mnie? Prosił o wybaczenie?
-Wybaczę
ale pod jednym warunkiem.
-Jakim!?
Obiecuję zrobić wszystko.
-Wszystko
o co poproszę?
-Tak,
wszystko to wszystko.
-Masz
powiedzieć Lucasowi co do niego czujesz.
Jego
wesoły uśmiech niczym jak u dziecka nagle znikł. Pochylił nisko głowę
zasłaniając nią oczy.
-Nie
mogę. Wolę, żebyś mnie nienawidził do końca życia niż powiedzieć mu co do niego
czuję. Zniszczyłbym jego życie a on pewnie by mnie znienawidził i wyrzucił z
domu. Skrzywdziłbym go. On jest normalny. Kocha dziewczyny. Nie zainteresuje go
ktoś taki jak ja. Jestem do niczego. Popatrz na przykład na siebie. Co ja ci
zrobiłem? Ciebie umiem skrzywdzić, ale jego… nie potrafię. Choćbym bardzo
chciał mu to powiedzieć nie umiem. Chodź do łazienki.
Zgrabnie
zmienił temat. Wziął mnie na ręce i zaniósł do pomieszczenia naprzeciwko jego
pokoju. O dziwo nie trząsłem się ze strachu w jego ramionach. Była to mała ale
przytulna łazienka. W wielkiej wannie mogły zmieścić się dwie osoby. Posadził
mnie na ubikacji i zaczął wlewać wodę do wanny. Kiedy była prawie pełna włożył
mnie do niej i nalał płynu na gąbkę i zaczął mnie myć. Po plecach, brzuchu, po
nogach, rękach, w końcu wziął się za moje krocze. Położyłem się w wannie i
dałem mu spokojny dostęp do mojego wejście. Nie śpiesząc się umył mnie całego.
Łącznie z głową. Wyszedł na chwilę aby wrócić z moimi ciuchami. Podczas
odwracania mnie na plecy ściągnął mi bluzkę więc była czysta. W miarę. Wyszedłem i ubrałem się. Zaniósł mnie do
salonu i tam zostawił. Po chwili wrócił z herbatą i tabletkami. Wierzyłem mu,
że nic już nie zrobi. Spokojnie wziąłem tabletki do ust i popiłem herbatą. Po
chwili weszli chłopaki uradowani jak nigdy.
-Cześć
skarbie, jak rozmowa?
Aiden
podniósł mnie i położył sobie na kolanach. Ja popatrzałem na Kanoki’ego. On
patrzał na mnie ze strachem. Bał się, że go wydam a wtedy Aiden go zabije?
Słusznie. Już chciałem to zrobić ale przypomniała mi się jego mina jak błagał
mnie, abym nic nie mówił Lucasowi. Odpowiedziałem tylko, że wszystko w porządku
i wtuliłem się w niego. Lucas machnął po chwili do mnie i nakazał mi iść do
kuchni. Tam stanął przy blacie i oparł się o niego.
-Nie
chcę o nic wypytywać ani nic. To była wasza rozmowa, ale czy… Kanoki mówił coś
o… o tym co do mnie… czuje?
Zdziwiłem
się. On wszystko wiedział? Z ust wyrwało mi się ciche „Ale o co chodzi? Nie
wiem o co ci chodzi. Jakie czuje?”
-Nie
wiem. Wiesz, ja jestem dość spostrzegawczy a on myśli, że nie widzę jak na mnie
patrzy. Myślisz, że jestem aż taki głupi? Mówił coś o… sam wiesz o co mi
chodzi.
Też
nie jestem Głupic. Nie mogłem nic zrobić ani powiedzieć. Podeszłem powoli do
kalendarza na ścianie. Długopisem nakreśliłem na dzisiejszej dacie serce a w
środku ich imiona. Nie mogłem mówić a ni kazać jemu. Ale mogłem pokazać mu o co
mi chodzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz