5.11.2013

Miłość Zakazana cz.XII

Kolejny rozdzialik! Wiem, znowu zatrzymuje w takim mmencie. Ale kij! XD

Miłość Zakazana cz. XII

Po chwili dojechaliśmy. Zsiadłem i odebrałem od niego mój plecak i kartki z chwytami. Kiedy już miał ruszać podszedł do mnie i szepnął mi na ucho „ładnie mnie opisałeś” po czym lekko je przegryzł. TO ON WIIEDZIAŁ O KIM TO BYŁO!? Boże święty, nie idę jutro do szkoły, ni chuja. Choćby mnie czołgiem ciągnęli nie wyjdę spod kołdry. Pierwsze co zrobiłem to wpadłem do pokoju i rzuciłem plecak na podłogę a chwyty na biurko. Gdzie mój brat kiedy go potrzebuje? Zacząłem się drzeć na cały głos wchodząc po kolei do pokoi. Znalazłem go w kuchni. Robił herbatę dla nas obu.

-Widziałem wszystko. To o nim tak rozmyślasz cały czas? Ładny, i ma motor. Czy to czasami nie twój wymarzony chłopak? I co teraz?

-A co ma teraz być?! Spanikuję i zacznę go omijać głębokim łukiem.

Usiadłem na krześle przy stole i oparłem głowę na rękach.

-Źle zrobisz. Powinieneś z nim pogadać a nie tchórzyć.

-Boję się. A co jak powie, że to było dla żartu? Wyjdę na idiote.

-A jak będzie właśnie odwrotnie? A jeśli ty też mu się podobasz? Może będzie z tego coś więcej, kto wie.

-Jesteś idiotą!

Mój brat usiadł naprzeciwko i złapał mnie za rękę. Popatrzył w moje oczy i uśmiechnął się. On wie o mnie wszystko, nic przed nim nie ukryje. Spuściłem głowę ale on przesunął krzesło bliżej mojego i podniósł moją głowę ręką nakazując na siebie spojrzeć.

-Minoru, znam cię i wiem co zrobisz. Stchórzysz co będzie złym posunięciem. Kochasz się w nim od pierwszej klasy podstawówki a nie chcesz mu tego powiedzieć kiedy nadarza się okazja, co jest?

-Nic, ja tylko… boję się jasne! Boję się tego, że mnie odrzuci, wyśmieje i powie wszystkim!

-Przyprowadź go tu, porozmawiam z nim.

-Nie!- nawet się nie zastanowiłem- Nie i koniec kropka! On się nigdy o tym nie dowie!

Wstałem od stołu i pobiegłem do siebie do pokoju. Od razu rzuciłem się na łóżko i wtuliłem twarz w poduszkę. Poczułem, że robi się mokra co mogło oznaczać, iż zacząłem płakać. Kyoni miał rację. Jestem tchórzem. Nadarza się okazja aby powiedzieć mojej sympatii co do niego czuje z nadzieją na odwzajemnione uczucie a co robię? To co zwykle. Uciekam od problemu. Bardzo bym chciał aby on też mnie pokochał tak jak ja jego, ale to niemożliwe. Ktoś taki jak on nie może pokochać kogoś takiego jak ja. To nie jest możliwe, to nie jakaś telenowela aby wszystko szło po mojej myśli. Po chwili poczułem, że ktoś siada na łóżku i głaszcze mnie po plecach. Wiedziałem kto to ale nie chciałem aby mnie teraz widział. Powiedziałem tylko ciche „Wyjdź”, chciałem zostać sam.

-Nie wyjdę. Potrzebujesz teraz aby ktoś z tobą był. Dobrej rady nie chcesz to chociaż przytul się do braciszka. Zawsze ci to dobrze robiło. No dalej, chodź tu.

Powoli wstałem i usiadłem mu na kolanach przytulając się do niego. Wziął mnie na ręce, co nie uszło mojej uwadze i zacząłem się szarpać i krzyczeć aby mnie puścił. On tylko się śmiał. Zaniósł mnie do kuchni i usadowił na krześle. Po chwili zostałem poczęstowany kawałkiem czekoladowego przekładańca. Moje ulubione. Kiedy miałem zacząć jeść mój brat dał mi jeszcze kakao w kubku i usiadł naprzeciwko. Od razu humor mi się lekko poprawił, ale nie na długo. Kiedy skończyłem było już ciemno więc poszedłem się wykąpać. Kiedy skończyłem chciałem iść spać ale nie mogłem zasnąć więc poszedłem na dół coś pooglądać w telewizji. Po jakimś czasie usnąłem. Ostatnie co usłyszałem to cichutkie „dobranoc, braciszku” i lekki całus w czoło. Zaraz po tym odpłynąłem do krainy Morfeusza.

Rano obudziłem się w łóżku. Umyłem się i ubrałem po czym zszedłem na śniadanie gdzie czekał już mój brat. Kiedy zjedliśmy ktoś zadzwonił do drzwi. On poszedł otworzyć a ja wziąłem naczynia i włożyłem do zlewu.

-Minoru, ktoś do ciebie.

Usłyszałem głos mojego brata z przedpokoju. Kiedy wyszedłem ujrzałem JEGO. Moje marzenie, mój ideał. Jednym słowem ujrzałem Aidena z kaskiem w rękach.

-Cześć, mogę cię podwieźć?

Kiwnąłem lekko głową na znak „Tak” i pobiegłem do pokoju po plecak. Kiedy schodziłem usłyszałem jak mój brat z nim rozmawia.

-Przyjechałem bo bałem się, że idąc do szkoły spotka tych chłopaków ze starszej klasy i zaczną się na nim wyżywać.

-Dalej to robią? Nie znudziło im się to? Dziękuje, że po niego przyjechałeś, też się o to zawsze boję. A tak w ogóle to musimy o czymś porozmawiać.

Zanim dokończył zacząłem jak na zawołanie szybko schodzić na dół rzucając się na brata. Powaliłem go i szepnąłem mu do ucha, że jeśli poruszy z nim TEN temat to go uduszę, posiekam a kawałki i rzucę psom. Mój ukochany słysząc to od razu zaczął się śmiać. Ach, ale jak on się śmiał! Jak anioł co najmniej. Natychmiast wstałem i wyszedłem przed dom czekając na Aidena. Kiedy przyszedł wręczył mi kask i usiadł przede mną. Ruszył tak jak wczoraj. Ja go chyba uduszę! Co z tego, że go kocham? ZABIJĘ ZA TO JAK RUSZA! Po jakichś pięciu minutach dotarliśmy na parking przy szkole. Prawie od razu zostałem powitany przez Lucasa, który zaczął do nas śpiewać jakąś durną piosenkę, brzmiała ona mniej więcej tak: „Zakochana para, Jacek i Małgosiek.”. Z nim jest coś nie tak. Ale poczułem, że pierwszy raz w życiu miałem przyjaciół. W dodatku jednym z nich był chłopak, w którym się kochałem. Jak dobrze pójdzie to powiem mu co czuję. A potem zniknę. Przed klasą na parapecie siedział Rafael i słuchał jakiejś piosenki i kombinował coś z gitarą. Lucas dźgnął mnie w bok łokciem.

-Przynieś jutro do szkoły gitarę. Zabiorę cię do siebie i coś zagrasz ok? Albo w szkole, jutro mamy próbę na przedstawienie. Może uda nam się i ciebie tam wmajstrować.

-Co? Mnie? Żartujesz sobie teraz?

-Wyglądam jakbym żartował? Poważnie mówię a ty gadasz takie głupoty. Foch.

Zacząłem się śmiać. Facet i foch to bardzo śmieszny związek. Podeszliśmy do rudzielca a on od razu odłożył słuchawki i gitarę. Dziwnie jakoś się patrzał na zaistniałą scenkę. Ja śmiejący się i trzymający za brzuch, bez plecaka który niósł Aiden(jak on się tam znalazł O_o), Lucas z fochem i Aiden śmiejący się z miny Rafaela.

-Co z nim?

-Co ze mną? Mam focha na tego tu.

Mówiąc to wskazał na mnie i dziwnym trafem jego palec znalazł się pod moim żebrem.

-Aiden pilnuj swojego chłopaka, patrz co robi z Lucasem. Jeszcze się na mnie obrazi a wtedy nici z gry.

Chwila moment. Czy on powiedział, żeby Aiden pilnował SWOJEGO chłopaka? A on co na to? Tylko się zaśmiał i spojrzał na mnie tymi ślicznymi oczami. Czyste złoto, inaczej tego nie można nazwać.

-Nie mów, że to mój chłopak. On się na to nie zgadza, prawda Minoru? Jeszcze się o to nie pytałem, ale wątpię aby się zgodził.

On chciał być moim chłopakiem? ŻE CO?! Jaja sobie robią!? Wycofałem się powoli aby po chwili rzucić się biegiem do toalety. Za sobą mogłem usłyszeć jak krzyczą za mną ale nie zwracałem na to uwagi. Wpadłem do szatni aby po chwili zamknąć się w jednej z kabin. Po chwili ktoś wszedł i zaczął pukać do drzwi.

-Minoru otwórz, to nie tak! Ja ci wszystko wyjaśnię tylko błagam wyjdź i mnie posłuchaj.

-Nie wyjdę i koniec, KROPKA! Możecie śmiało dzwonić po mojego brata. Jak przyjdzie to może wyjdę. MOŻE.

-Gdzie masz numer?

-Zeszyt kontaktowy, pierwsza strona. Taki zielony z deskorolką.

-Znalazłem.

Po chwili słyszałem jak z kimś rozmawia. Z moim bratem zapewne, jeśli oczywiście dobrze napisał.

-…

-Cześć to ja, Aiden. Chłopak, który rano przyjechał po Minoru.

-…

-Tak. Mógłbyś przyjechać? Zamknął się w kabinie i nie chce wyjść. Trochę się martwię.

-…

-Dobra, poczekam. A i tak na marginesie, muszę ci coś powiedzieć.

Kiedy skończył prosił, błagał mnie abym wyszedł czego nie uczyniłem. Dopiero po jakichś piętnastu minutach przyjechał mój brat.

-Minoru, to ja. Wyjdź i nie rób nic głupiego.

On myślał, że zrobię to znowu? Może w domu ale nie tutaj, w szkole. Prawie natychmiast wyszedłem i przytuliłem się do brata. Cichutko poprosiłem aby zabrał mnie do domu.

-Co się stało?

Skierował to do mnie ale odezwał się Lucas.

-No bo to jest tak… No wiesz. Czasami chłopak zakochuje się co nie? Nie zawsze w dziewczynie. Jestem najlepszym przyjacielem Aidena i wiem w KIM on się kocha. I ta osoba jest tu z nami.

Co? Kogo on miał na myśli? Na pewno nie mnie, więc kogo? Więc jednak zostałem odrzucony. Zacząłem cichutko płakać. Czemu to tak boli?

- W… w kim się za-zako-zakochał?

Jąkałem się już od tych emocji. Mój brat podniósł mi twarz i spojrzał mi w oczy.

-Ja chyba wiem w kim.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz